Jak zostałam psychologiem szkolnym cz2. Praca psychologa szkolnego. Ręce kobiety piszące na klawiaturze laptopa.

Drugi rok pracy w szkole – nowe wyzwania, adrenalina, niepewność, co przyniosą kolejne dni, ale też nadzieja… Potem kolejne lata… Jak dalej potoczyły się moje zawodowe zmagania, dowiesz się w tym wpisie. Opowiem Ci, jak wygląda codzienna praca psychologa szkolnego. Jeśli chcesz poznać początek historii, poznasz go tutaj: Jak zostałam psychologiem szkolnym (część 1)

Część wakacji poprzedzających nowy rok szkolny spędziłam na szukaniu i czytaniu. Szukałam rozwiązań. Natrafiłam na pozycje amerykańskie i brytyjskie traktujące o praktycznej stronie wykonywania zawodu psychologa szkolnego. Dopasowywałam wskazówki do realiów pracy w polskim systemie prawnym, do zakresu obowiązków i własnych możliwości czasowych. Praca psychologa szkolnego nie jest łatwa…

Dostosowywałam wzory dokumentów tak, by móc  z nich korzystać w codziennej pracy z uczniem (i nie tylko). Myślałam, że już wiem co i  jak, i jestem gotowa na wszystko, co przyniesie los.

Jak się myliłam. 

Zaskoczyła mnie w tamtym roku praca psychologa szkolnego… Zwiększenie ilości godzin, objęcie pomocą większej ilości uczniów, więcej pracy doradczej i obowiązki koordynatora ds. udzielania pomocy psychologiczno-pedagogicznej sprawiały, że tonęłam w dokumentach coraz bardziej. Zapominałam o tym, by obserwować klasę lub spotkać się z uczniem, którego wskazywał nauczyciel. Pisałam do rodziców z prośbą o zgodę na zajęcia, i zapominałam wpisywać proponowane godziny spotkań. Zapominałam o terminach – to trzeba było przygotować 2 tygodnie wcześniej, naprawdę? Miałam trudności z ogarnięciem imprez i uroczystości szkolnych… Zwiększenie ilości obowiązków pokazało, że moje umiejętności zarządzania sobą w czasie są ograniczone. Moja chaotyczność i elastyczność, które pomagały mi do tej pory w interwencjach, sprawiały, że jako koordynator nie spisywałam się zbyt dobrze. 

Ratowało mnie to, że uwielbiam się uczyć. Przeczytałam kilka książek polecanych przez szeroko rozumiany internet (Getting Things Done, Potęga Checklisty, Siła nawyku). Nie znałam wtedy jeszcze zettelkasten i nie robiłam notatek z książek (a raczej robiłam, ale nie mogłam w nich znaleźć tego co potrzebuję) – próbowałam dostosować na bieżąco to co przeczytałam i wdrożyć. Sprawiało to, że czytałam raz za razem te same akapity 😉 Czasem mi się udawało, czasem nie. Było łatwiej lub trudniej. Na koniec drugiego roku czułam się dużo pewniej.

Kolejne 3 lata pracy w szkole sprawiły, że wdrożyłam proste metody ogarniania siebie i szkolnej rzeczywistości. Tworzyłam checklisty, harmonogramy, wzory dokumentów przenosiłam na dyski w chmurze (przyczyniło się też do tego nauczanie zdalne). Powstała Karta Potrzeb Ucznia – gdy okazało się, że nauczyciele nie pamiętają, że dany uczeń posiada opinię lub (o zgrozo) orzeczenie. Powstawały krótkie opisy trudności, z którymi mogą się borykać uczniowie posiadający określoną diagnozę oraz sposoby na dostosowanie warunków, form czy metod pracy. Ewaluacja stawała się coraz szybsza i mniej problemowa.

Odetchnęłam. Praca psychologa szkolnego była coraz bardziej przewidywalna, wiedziałam co, gdzie i komu wysyłać. Wiedziałam, o co mogę zostać poproszona i czego nie jest w stanie wyszukać dziennik elektroniczny, więc muszę to wpisywać gdzie indziej. Wiedziałam też, jakie zajęcia mogę prowadzić w szkole przy ciągle zmieniających się przepisach prawnych, jakie kursy ukończyć lub jakie studia podyplomowe, bym mogła robić to, co najbardziej lubię – pracować z małym człowiekiem i dawać mu przestrzeń na jego rozwój.

Nauczyłam się wiele o sobie i swoich ograniczeniach. Posiadłam wystarczającą wiedzę z zakresu prawa oświatowego, by koordynować udzielanie pomocy psychologiczno-pedagogicznej w szkole i wspomóc własne dziecko na drodze do uzyskania jak najszerszej pomocy w przedszkolu. Przekopałam się przez dziesiątki udowodnionych naukowo (lub nie) interwencji, które mogłam polecać nauczcielom. Szlifowałam swój warsztat pracy z dziećmi, młodzieżą rodzicami i kadrą nauczycielską. Zostałam psychologiem szkolnym – nie tylko z nazwy. Założyłam blog, na którym dzieliłam się tym, o co najczęściej musiałam się pytać, tym o co najczęściej pytały koleżanki z branży oraz tym co jest ważne dla mnie jako rodzica.

A potem stwierdziłam, że o wiele łatwiej by było dzielić się wiedzą, gdybym mogła napisać książkę. Miałam wiele wątpliwości – czy warto poświęcać swój czas, czy ktoś będzie chciał to przeczytać… ale to zrobiłam. Napisałam.

Teraz chcę się podzielić moim doświadczeniem z Tobą. Nie musisz samodzielnie przechodzić przez wszystko, co przeszłam na swojej zawodowej drodze. Nie obiecuję, że zawsze będzie łatwo – mogę obiecać, że będzie łatwiej, gdy dowiesz się, jak można zorganizować cały ten chaos. Jakie są najczęściej popełniane błędy, jakie rodzaje zajęć możesz prowadzić i z kim. Jak zbierać dane, by zajęcia grupowe i indywidualne miały sens, a Ty możesz szybko i bezboleśnie przeprowadzić ich ewaluację.  Przeprowadzę Cię krok po kroku przez realia pracy psychologa w szkole ogólnodostępnej. Pomogę odzyskać czas i pewność siebie – jeśli już pracujesz, a jeśli dopiero zaczynasz – niewiele będzie rzeczy, które Cię zaskoczą. 

Wystarczy, że zgodzisz się, bym towarzyszyła Ci w podróży – “Jak zostać psychologiem szkolnym”. Więcej o ebooku dowiesz się tutaj:

Autopromocja. Wpis jest częścią wpisów związanych z eBookiem dla początkujących psychologów szkolnych.

Chcesz skorzystać z moich doświadczeń i ułatwić sobie start w pracy? Mój e-book dla początkujących psychologów szkolnych jest dla Ciebie!

Jeśli pracujesz w szkole, możesz pobrać prezent „Jak czytać opinie i orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego”, po zapisie na listę zainteresowanych eBookiem. . Wystarczy przeczytać raz, a dobrze. Koniec z ślęczeniem nad ścianami tekstu raz po raz, by sprawdzić mocne strony lub obszary trudności. Uwielbiam Karty Potrzeb Ucznia.

Jakie są Twoje metody na odblokowanie czasu w pracy? Chętnie usłyszę, co działa u Ciebie!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *